czwartek, 27 września 2012

Kanapka, korniszony i zboczuszkowie!

A ta piosenka ze specjalną dedykacją dla Jasia:
 
 Uch! Nie pisałam już chyba z tydzień! A co tam! I tak nikt tego nie czyta, nie? ;D nie ważne... I tak piszę tutaj tylko po to, by się wyżyć, albo zwierzyć.Coś ostatnio mój Kubuś Puchatek nie chciał ze mną gadać... ;(    Foch FOREVER!
   Ostatnio spełniłam swoje jedno z wielu bez sensownych marzeń... KANAPKA! Polega to na tym, że kilka osób kładzie się na sobie i udaje coś w rodzaju ludzkiej kanapki! Niesamowite uczucie! A jak do tego doszło? Marcin (1/2 zacnych korniszonów) siedział sobie spokojnie na przerwie pod klasą, aż tu nagle Jasiu (drugi członek stowarzyszenia korniszonów) sobie na nim siada. Ja sobie myślę: "Raz się żyje" i usiadłam na Jasiu. Mieliśmy bekę! I oczywiście jak ja coś fajnego wymyślę, to wszyscy muszą spapugować i Konkelowa (od dziś Papuga -,-) usiadła na mnie. Marcin chyba nie był zbyt zadowolony, bo nas zrzucił. I takim sposobem stworzyliśmy ludzką kanapkę przez jakieś 10 sekund, co skończyło się turlaniem ze śmiechu po podłodze! ME GUSTA! Oczywiście nie obyło się bez głupich komentarzy Rudego (Rudy zboczuchu  o czym ty myślisz! :D) :" Zuzia nie rób tak więcej, bo Jasiowi stanął". Gratuluję mądrości! W ogóle skąd on to miał niby wiedzieć, jak ja siedziałam na Jasiu i nie było widać?! Bez komentarza. A! I Rudy mógł by czasem mi pożyczyć ten rendgen w oczach!
   Co te dwa zacne korniszony odwalają, to nie powiem, bo by notka była mega długa! Ale przynajmniej nie jest nudno, no nie? Ta... Ostatnio z Marcinem, jak wyszliśmy ze szkoły z kółka informatycznego (chodzę ja, Ada i Marcin) to bawiliśmy się w berka. A konkretnie to ganialiśmy się po placu przed szkołą: Ada wyszła ze szkoły, a my za nią. Był tam przywiązany taki piesek (Bąbel? Tak go nazwałaś nie Ada?) i oczywiście zaraz się na niego rzuciła. Marcin stał i się na nią gapił, a ja zaszłam go od tyłui stanęłam na palcach (no co? wyższy jest!) Zdjęłam mu czapkę z głowy, ale za szybko się zorientował i musiałam nieźle przyspidować. W biegu zrzuciłam  mój plecak. W końcu mnie dopadł, zabrał czapkę i zaczął tulić (chciał udusić, ale coś mu nie wyszło. Powiedz mi: Co ty robisz na tym W-Fie?!) Jak już skończył podbiegł do mojego plecaka i zabrał, w efekcie czego teraz ja za nim ganiałam. Po drodze wypadła z plecacka moja butelka wody, więc chwyciłam ją i zaczęłam za nim latać z tą butelką! I w tedy wyszła pani od infy ze szkoły, złapała się z głowę i spytała:"Co wy robicie?!!" . Ada oczywiście stała i się z nas śmiała, a my dalej swoje. Kiedy zaczęłam go doganiać wystraszył się, rzucił mi plecak pod nogi i zwiał do domu. Tchórz! Kiedy się z niego później naśmiewałam tłumaczył: "Bo ja miałem obciążenie w postaci twojego plecaka..." Taaaa! Wmawiaj sobie! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz