wtorek, 2 października 2012

O pasjach, talentach i zainteresowaniach, w mniemaniu zwykłej trzynastolatki.

     Niektórzy ludzie mówią, że muzyka jest ich całym światem. Żyją dla pasji. Nie widzą niczego poza nią. Ona jest ich sensem istnienia. Według mnie to głupie. Bo, jeżeli ta, to ile ja mam światów? Muzyka, plastyka, fotografia, pisanie... Wiem, że pewnie źle to zrozumiałam. Według mnie nie można ograniczać się do jednej pasji. Jeśli kocha się taniec i grę na gitarze nie można porzucić jednej miłości, by rozwijać drugą. Przecież można ich mieć tyle ile się chce. Nikt nie zabroni nam jednocześnie lubić czytać i uprawiać sport. Przecież to nie przestępstwo. Jeśli ma się wiele zainteresowań to dobrze.Trzeba je rozwijać o ile tylko ma się wystarczająco dużo czasu. Bo przecież w każdy dzień można zajmować się czymś innym... Bóg przydzielił nam talenty tak, by nigdy nie musielibyśmy się nudzić i zawsze można było się czymś zająć.
    Na przykład ja. Odkąd pamiętam rysuję. Mam nawet zdjęcia, na których mam nie więcej niż roczek i już cały zeszyt pogryzdany w bliżej nie określone gryzmoły. Kocham też pisać. W trzeciej klasie podstawówki napisałam moją pierwszą książkę. Krótka, bo krótka ale jest. Nawet mama ją wydrukowała i dała mojej wychowawczyni. Myślałam, że się posika ze śmiechu jak to czytała. Cóż, uroki mojego zajebistego, dziwnego poczucia humoru... Opowieść nosi tytuł "Czarownica Czarogarda" i jak można się domyślić, jest to historia czarownicy, która gardzi zasadami. Od tego roku interesuje się również muzyką. Zawsze mnie w jakiś sposób do siebie ciągnęła, ale nigdy nie miałam czasu by jej słuchać. Teraz nie przeżyję bez niej dnia. Oprócz tego uczę się grać na gitarze. Moja mama ma gitarę. Uczyła się na niej grać, ale jakoś nigdy to nie doszło do skutku. Twierdzi, że nie ma słuchu muzycznego. Ja też raczej nie, ale chcę się o tym przekonać. Mój tata ma, więc jakieś tam prawdopodobieństwo jest. Tak z innej beczki, nazwałam ją (gitarę) Izabella. Ładnie, prawda? Ja już tak mam. Widzę jakiś przedmiot i od razu wiem, jak go nazwać. Trochę jak Ewa z "Pamiętników Adama i Ewy" Marka Twaina. Raz nazwałam kamień Eliza... Heh.
     Sens tej notki jest taki: nie poddawajcie się w dążeniu do marzeń i rozwijajcie swoje pasje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz